Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2021-02-10 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 856 |
Teraz przejdźmy do samych zbrodni.
Pochodzący z Elbląga Łukasz B. był jeszcze niepełnoletni, kiedy na początku czerwca dwutysięcznego roku pojechał do odległej o pięćdziesiąt kilometrów Ornety z wizytą do swoich dziadków.
Pewnego wieczora (4 czerwca 2000 roku) wybrał się na popularną w całej okolicy wiejską dyskotekę do położonych o piętnaście kilometrów dalej Rogiedli. Na zabawę na wypadek zadymy zabrał ze sobą beasballowy kij. Na miejscu, jak większość chłopaków, raczy się piwem i wódką.
Tej samej nocy z innej wioski, Świątki wraz z dziewięcioma znajomymi wyrusza samochodem szesnastoletnia Katarzyna Laszkiewicz. Około godziny dwudziestej trzeciej nastolatki spotykają się na zabawie. Sto dwadzieścia minut później razem opuszczają dyskotekę.
Chłopak przedstawił dwie różniące się wersje wydarzeń z tamtej nocy. Pierwszą nakreślił zaraz po aresztowaniu. Mówił wtedy, że zgwałcił Katarzynę i zabił w obawie, iż oskarży go o gwałt. Drugi wariant pojawił się w sądzie. Twierdzi wówczas, że dziewczyna chciała sama się z nim kochać. Co prawda nie wszystko odbyło się za obopólną zgodą. Kiedy po stosunku nastolatka zaczęła krzyczeć, najpierw ją dusi, potem w ruch idzie baseballowy kij. Zmasakrowane ciało przykrył gałęziami.
W listopadzie dwa tysiące pierwszego roku na rozprawie przed Olsztyńskim Sądem Okręgowym wydaje się, że Łukasz zdał sobie w końcu sprawę z tego, co zrobił; płacze i przeprasza. Zapłakana matka dziewczyny trzyma w ręku zdjęcie swojej córki. Ojciec Katarzyny jest oskarżycielem posiłkowym. „Chciałbym tylko, żeby mnie na chwilę zamknięto z nim w jednej celi... żebym miał ten kij, którym zabił córkę“ - mówi ze łzami w oczach.
Pełnoletni już w trakcie odczytywania wyroku Łukasz z uwagi na to, że w czasie popełnienia zbrodni nie miał osiemnastu lat Olsztyński Sąd Okręgowy skazał na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności, a nie na dożywocie. Pozbawiono go na dziesięć lat praw publicznych. O zwolnienie warunkowe będzie mógł się ubiegać po dwudziestu latach.
***
Obecnie, opodal miejsca, gdzie dokonała się wyżej opisana zbrodnia, stoi jakby mała farma. Ktoś postawił mały drewniany domek, wyglądający bardziej na kemping, niż mieszkalny dom, wykopał sporych rozmiarów staw, pobudował niewielkie molo. Jedną stronę akwenu obficie porastają trzciny, po ogrodzonej posesji biega kilka sztuk oswoionych danieli.
***
Na przełomie dwa tysiące siódmego i dwa tysiące ósmego roku Ornetę nawiedziła seria morderstw, które wstrząsnęły mieszkańcami tego niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka.
Łańcuch zbrodni rozpoczyna zabójstwo z dwudziestego pierwszego grudnia dwa tysiące siódmego roku, kiedy to uduszony został przez swojego znajomego Romuald E. Sprawca został dosyć szybko zatrzymany, a następnie aresztowany.
Upływa niespełna trzy miesiące od pierwszego mordu, kiedy to popełniono drugie.
Stanisław Kołpak, piędziesięciosiedmioletni niepijący od kilku lat alkoholik, dorabiał zbierając puszki. Mieszkał z żoną na jednym z orneckich osiedli. Czternastego marca dwa tysiące ósmego roku również szukał puszek i butelek.
Tego dnia dwóch miejscowych łobuzów Sławomir Ł. (20 lat) i Paweł Ch. ostro sobie popili. Pech chciał, że na ich drodze stanął Stanisław K. Na rozprawie powiedzieli, że pobili Stanisława K. „bo mieli taką ochotę“, Sławomir Ł. wyjaśnił także, że sam niedawno został pobity przez nieznanych sprawców i chciał się za to odegrać. A że padło na Bogu ducha winnego... to było mało ważne. Do pobicia użyli pięści i nóg od taboretu, znalezionych prawdopodobnie w pobliskim śmietniku. Mężczyznę znaleziono nad ranem na ławce w parku. Nie żył.
W kwietniu obaj mężczyzni zostali aresztowaniu i przyznali się do winy. Obaj byli wcześniej karani za bójki i pobicia.
Przed Sądem Rejonowym w Olsztyniej przedstawili przebieg zdarzeń. Kiedy zoorientowali się, że ofiara nie daje oznak życia pobiegli do znajdującego się w pobliżu pogotowia ratunkowego (obecnie budynek stoi pusty, a powstałe w jego miejsce ratownictwo medyczne mieści się w nowym lokalu, razem ze strażą pożarną i miejską). `Dyspozytorka powiedziała, że nie ma karetki [tylko jedna na stanie, jak wcześniej wspomniano], bo wyjechała w teren. Prosiliśmy ją o wysłanie do pobitego pomocy jeszcze kilka razy` - twierdzą. Sławomir Ł. w tym czasie zadzwonił także na policję, chcąc wymusić w ten sposób pomoc. W tym miejscu warto przerwać i powiedzieć tym, którzy nie znają topografii Ornety, że odległość pomiędzy miejscem, gdzie znaleziono zwłoki, a pogotwiem ratunkowym wynosiła jakieś piędziesiąt metrów - najwyżej.
Oskarżeni wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze i zadośćuczynieniu Annie Kołpak, żonie ofiary.
Kodeks karny przewiduję za tego typu przestępstwo od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
Dziś, kiedy pisze te słowa, obaj sprawcy są na wolnośći.
Po śmierci męża, Anna Kołpak, skarżyła się jednej ze swoich znajomych: „Co on im złego zrobił?“
Jeszcze tego samego miesiąca dokonano trzeciego zabójstwa.
Ofiara to emerytowana nauczycielka w - fu - Danuta Tubis. Kobieta mieszkała samotnie. Została napadnięta we własnym domu, zgwałcona, a następnie zamordowana. Ciało znalezione zostało przez rodzinę w piwnicy domu w - fistki po kilku dniach od jej śmierci.
Śledztwo prowadzili policjanci z Ornety pod nadzorem Prokuratora Rejonowego w Lidzbarku Warmińskim. Wykonano oględziny, zabezpieczono ślady, przesłuchiwani byli świadkowie, zatrzymano do wyjaśnienia czterdziestopięcioletniego mieszkańca Ornety.
Apel do mieszkańców Ornety na NK wystosowała siostrzenica zamordowanej.
„Bardzo proszę wszystkich byłych i obecnych uczniówów LO o pomoc w odnalezieniu mordercy Danki Tubis - nauczycielki wychowania fizycznego z LO (mojej ciotki). Jeśli ktoś z was w środę (26.03.2008) lub w czwartek (27.03.2008) przechodził koło jej domu na ul. Dąbrowskiego i zauważył coś podejrzanego (ktoś biegł, wyglądał na zdenerwowanego, rozglądał się) lub słyszał coś na temat tych strasznych wydarzeń - proszę zgłoś to na policję, lub napisz do mnie. Każdy trop może być ważny dla wyjaśnienia tej sprawy... A ponadto nikt w Ornecie nie może czuć się bezpiecznie - Nawet we własnym domu.`
Osobiście panią Tubis pamiętam ze szkoły podstawowej. Była również moją nauczycielką.
Po serii zabójstw w tak krótkim czasie, w tak małym mieście jego mieszkańcy poczuli się, rzecz jasna, zagrożeni, dzienikarze określili to krótko: psychoza strachu. To wtedy odbyło się spotkanie z władzami lokalnymi i przedstawicielami komendy powiatowej i wojewódzkiej policji poświęconych bezpieczeństwu publicznemu, który dotychczas działał od siódmej do piętnastej, od poniedziałku do piątku. Mieszkańcy twierdzili, że to wina Lidzbarka Warmińskiego, który dbał o nas tylko do czasu, kiedy otrzymał status powiatu i „przejął“ nas od Braniewa. Zgłoszenia przyjmowała komenda lidzbarska i to ona wysyłała na interwencje, do wypadków itp., tam tylko był areszt. Mieszkańcy już wtedy narzekali, interweniowali, prosili - „władza mówiła stanowcze „nie“. Ktoś napisał do telewizji (zdaje się, że regionalnej, olsztyńskiej. Na pytanie dziennikarki, pani rzecznik orneckiego komisariatu odpowiada: - „To nie prawda, komisariat działa całodobowo“. W nocy dzienikarze przyjeżdzają z kamerą pod komisariat. Ten zamkniety jest na głucho.
Warto w tym miejscu zacytować wypowiedzi radnych i mieszkańców oraz gości obecnych na sesji Rady Miejskiej w Ornecie z dnia trzydziestego pierwszego marca dwa tysiące ósmego roku [protokół nr XVIII/08], a dotyczącej m. in. bezpieczeństwa publicznego. Wśród gości znaleźli się: Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego Jacek Stawowczyk, Zastępca Dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego Wiesław Ostaniewicz, radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego Jan Harhaj (późniejszy Starosta Lidzbarski), Starosta Lidzbarski Marek Chyla, Wicestarosta Lidzbarski Jarosław Kogut, radny Rady Powiatu Lidzbarskiego Henryk Kaczmarek, Wójt Gminy Lubomino Andrzej Mazur, radni Gminy Lubomino Józef Jurkiewicz i Piotr Trojan, Komendant Komisariatu Policji w Ornecie podkom. Andrzej Ciężkowski, Komendant Powiatowy Policji Adam Kołodziejski, Zastępca Komendanta Powiatowego Policji Tomasz Kamiński, Komendant Straży Leśnej Zdzisław Bagiński.
Pozwolę sobie zacytować prawie w całości wypowiedź jednego z mieszkańców Ornety, przedsiębiorcy Bogusława Ferenca, który skrótowo nakreślił to, co działo się wtedy w mieście: “Proszę państwa, to co się wydarzyło w sobotę w naszym mieście, właściwie w sobotę zostało odkryte, to poraziło wszystkich mieszkańców, poza władzami szczebla powiatowego i wyższego chyba. Bo nasze władze lokalne o tym temacie wiedziały, interweniowały, ale jakoś bezskutecznie. Tak nie może być. A to się dzieje dlatego, że my wszyscy milczymy... Od chwili zamknięcia posterunku w Ornecie i stworzenia patrolu interwencyjnego w nocy, tylko jedna grupa na dwie gminy i miasto, jest bezprawie. I to wszyscy mówiliśmy, że będą mordy, że będą gwałty. Nikt tego nie słuchał. Pan komendant, pozwolę zacytować na koniec swojej wypowiedzi, co w jutrzejszej gazecie zacytował, jaką odpowiedź, dokładnie, jakim jesteśmy miastem sielankowym i bezpiecznym... Dwa miesiące temu zginął człowiek, potem drugi człowiek. To się w statystykach podaje jako pobicie z morderstwem czy ze skutkiem śmiertelnym, żeby ładnie wyglądało. Z soboty na niedzielę napad na mieszkanie doktora Olejczuka, doktora Bubeły, z niedzieli na poniedziałek ograbili komórki starszej kobiety, która ma pegeerowską wysoką emeryturę czy rentę, wtargnięcie do pałacu – tylko nie udało się, bo tam mieszka kilka rodzin, jakiś był krzyk, wrzask, wypłoszono to wszystko. Ja jako przedsiębiorca, przedstawiciel grupy pracodawców w Ornecie podaję przykład ze swojej bazy, prowadzę firmę transportową – przyjechał kierowca o godz. 17,00, pyta: „Szefie, gdzie można zjeść?”, pochodzi spod Braniewa. Mówię: „Koło jeziora jest knajpa, coś zjesz”. Rano przychodzimy do pracy, dozorca go wyciągnął, ledwo żywy, pobity, pokrwawiony, mówi: „Te luje orneckie tak mnie ugościli, tak mi szef obiad zafundował...` jak pan burmistrz dzisiaj na spotkaniu zaznaczył, wychodzi z Gotyckiej [nocny lokal w piwnicy ratusza] młodzież pokrwawiona, pobita, bo nie ma komu interweniować. Policja przyjeżdża, boi się wyjść, bo niech wyjdzie dwudziestu, trzydziestu kapturowców. To co się dzieje, potrzeba nam tylko takiego linczu, jaki był we Włodowie, trzeba wziąć siekierki, kije, pały...”
Dalej mówi: “Dzisiaj dzwoniliśmy nawet do kancelarii pana ministra Schetyny, pan wiceminister Rapacki powiedział, że tym tematem w trybie pilnym i nagłym się zajmie z urzędu, bo o takich rzeczach, o których dowiedzieli się z forów internetowych dzisiaj, to jeszcze nie słyszeli. Nie ucichła sprawa Włodowa, będzie sprawa Ornety...”
Na sali wybuchają brawa.
Bogusław Ferenc po krótkiej pauzie powiedział, że sprawa została nagłośniona również w telewizji i radio, jak to ujął: “różnego szczebla.”
Znowu wybuchają brawa.
Następnie wypowiada się Przewodniczący Rady Miejskiej Józef Uzar: „Chcę państwu tylko powiedzieć, że na sesjach, na komisjach Rady dość często były zgłaszane przez mieszkańców, przez radnych uwagi dotyczące bezpieczeństwa w tym mieście. Na sesji w dniu czternastgo lutego padł wniosek, został przegłosowany i skierowany do komendanta wojewódzkiego i powiatowego – o zwiększenie liczby patroli. Takie pismo zostało sporządzone po drugim morderstwie, które było.`
„Chciałem powiedzieć, że na przedostatniej sesji Rady Powiatu - rozpoczął Henryk Kaczmarek radny Rady Powiatu Lidzbarskiego - zresztą i tutaj na posiedzeniu Rady Miejskiej zabierałem głos w sprawie niepokoju mieszkańców co do bezpieczeństwa... że jeden patrol na terenie naszego miasta jest naprawdę za mało. Bo się domagałem, że ten jeden patrol przy interwencjach różnych, rodzinnych i wędrówce do Lidzbarka do aresztu, [chodzi tu o to, że jedyny patrol musi zawozić nietrzeźwych do aresztu w Lidzbarku, bo w Ornecie go nie ma] to za mało.`
Zarzuty odpiera Adam Kołodziejski Komendant Powiatowy Policji w Lidzbarku Warmińskim “P.d.o.z, czyli tzw. areszt policyjny, przestał on funkcjonować z dniem pierwszego października dwa tysiące szóstego roku, co spowodowało, że wszystkich zatrzymanych, jak mówiliście tutaj różnie – pijaczków, ale również tych, którzy zostali zatrzymani za popełnienie przestępstw, nie musieli pilnować policjanci z Ornety. Szanowni państwo, przepisy są takie, że każdego zatrzymanego, nawet jeżeli w areszcie jest jedna osoba, nawet jeżeli to jest ten jeden pijaczek, o którym mówiliście, musi go pilnować dwóch policjantów. Takie są przepisy. Policjant nie ma prawa otworzyć drzwi do aresztu policyjnego, jeżeli nie ma dwóch osób. Więc policzcie państwo, przy całodobowej służbie dyżurnej i przy całodobowej ochronie pomieszczeń dla osób zatrzymanych, czyli policyjnych aresztów, zatrudnionych dziesięciu policjantów. Następnym krokiem było zlikwidowanie dyżurki w Komisariacie Policji w Ornecie. Jeżeli ktoś mi udowodni, że rzeczywiście dyżurny komisariatu policji, który nie ma prawa wyjść z tego budynku i podjąć interwencji, tylko przyjmuje zgłoszenia telefoniczne i kieruje na miejsce patrol policji, ma jakiś większy wpływ na to co się dzieje na ulicach – to proszę bardzo. Jeżeli byśmy przywrócili to do stanu poprzedniego, w tej chwili na komisariat dwadzieścia pięć etatów i sto procent zatrudnienia, wszyscy policjanci. Przedtem było dziesięciu policjantów do pracy na ulicach, łącznie z komendantami, w tej chwili jest ich dwudziestu pięciu. Nawet jeżeli patrol z Ornety musi zjechać na chwilę [mówimy tu o odległości ok. czterdziestu km w jedną stronę] żeby jednego zatrzymanego, czy dwóch, przewieźć do Lidzbarka Warmińskiego, ma możliwość, a nawet obowiązek, skierowania patrolu z Lidzbarka wtedy kiedy na terenie Ornety coś się dzieje...” - dalej pan komendant mówi: “Pierwsze zabójstwo, czyli zabójstwo z ubiegłego roku, bo nieprawda, że w roku bieżącym były trzy morderstwa, ubiegłoroczne zabójstwo wykryte, sprawca jest tymczasowo aresztowany, nie wiem czy państwo o tym wiecie. W sprawie trzeciego - w tej chwili trwają czynności, ponieważ od soboty nad tą sprawą pracowało czterech policjantów komendy wojewódzkiej, czterech policjantów komendy powiatowej i cała obsada Komisariatu Policji w Ornecie, i nadal nad tym pracują. Są osoby przesłuchiwane, są zabezpieczone ślady.”
Potem głos zabiera podkom. Andrzej Ciężkowski Komendant Komisariatu Policji w Ornecie „Komisariat nie jest jednostką, która została zamknięta, tak jak panuje ogólna ocena społeczna. Komisariat, tak jak każda instytucja państwowa, funkcjonuje w określonych godzinach, te godziny są dostępne na wielkiej tablicy na komisariacie, są numery telefonów, jak i również są rozwieszone w różnych instytucjach. W tygodniu, czyli od poniedziałku do piątku, komisariat pracuje od godziny siódmej trzydzieści do godziny dwudziestej pierwszej i jest zawsze któryś z policjantów, tak jak państwo chcieliście, czyli jest możliwość przyjęcia zdarzenia, wysłuchania, przekazania jakiegokolwiek problemu. W soboty i niedziele również funkcjonuje w godzinach od siódmej do czternastej, i również jest policjant, który przyjmuje państwa wnioski, skargi, załatwia interesantów.`
Niezwykle zaskoczony całą sytuacją, wydaję się Marek Chyl Starosta Lidzbarski „ ...I przez cały ubiegły rok nie miałem żadnego sygnału, że jest tak wielki niepokój i tak wielkie poruszenie na terenie miasta i gminy Orneta i gminy Lubomino. To dla mnie zupełnie nowa rzecz. Z tego co słyszę, to już zawiadomione są wszystkie szczeble władzy, do samego końca, myślę że łącznie chyba z panem prezydentem. Na każdym posiedzeniu rady bezpieczeństwa, komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego, w której to radzie jest również przedstawiciel Rady Powiatu z Ornety – jest pani Elżbieta Suchodolska. Można było do niej każdą informację, myślę o każdej porze dnia i nocy...”
Również zaskoczony jest Jacek Stawowczyk dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie `Nie wiem czy wypada mi powiedzieć, że cieszę się, iż zostałem dzisiaj poproszony o udział w posiedzeniu rady, z tego względu, że słuchając wystąpień państwa, przyznam, że poczułem się lekko przerażony tym co się dzieje na terenie dwóch gmin i jednego miasta...”
Dalej mówi, że będzie rozmawiał z Komendantem Wojewódzkim Policji w którego gestii leży roporządzanie i przemieszczanie sił policji.
Ponownie głos zabiera Bogdan Ferenc: - „ A to, co pan starosta powiedział, to nie wiem do kogo pan powiedział, czy do mnie była aluzja czy do wszystkich nas mieszkańców Ornety, że my dzisiaj poruszyliśmy Warszawę. Tak, poruszyliśmy Warszawę, poruszyliśmy MSWiA, poruszyliśmy gabinet polityczny premiera Tuska, do prezydenta Kaczyńskiego jeszcze nie dotarliśmy. Jak potrzeba, dotrzemy...” - i dalej: “...jeżeli tego starostwo powiatowe i województwo nam nie załatwi. A aluzja taka, że o tym temacie poruszyliśmy aż Warszawę i nikt nie mówił, a o czym mówił przed minutami pan Kaczmarek? Na sesji Rady Powiatu na temat bezpieczeństwa jako mieszkaniec gminy Orneta mówił, a o czym pisał burmistrz, a czym zajmowała się nasza szanowna rada i alarmowała ten problem i sygnalizowała jak likwidowaliście i zamykaliście na noc posterunek? Na tym ma się dzisiejsze spotkanie zakończyć? Pogadaliśmy sobie blebleble, do widzenia, dziękuję bardzo. I takie będzie postępowanie. Od jutra oczekujemy takich ekip interwencyjnych jakie działają w Lidzbarku, to jest wzorowe miasto powiatu pod względem bezpieczeństwa. Od dzisiaj, od nocy już powinny być patrole nie w Lidzbarku tylko w Ornecie. A to, co przedmówca mówił, że trzeba do Ornety przywieźć i tutaj policjantów postawić, bo tam już nie ma kogo pilnować, tam jest miasto wzorowo monitorowane, wzorowo kontrolowane, policjantów jest pełno. A u nas samochody, panie komendancie powiatowy, mamy tyle ile wy, ale wszystkie suki są pozamykane w garażach. Mieszkam naprzeciw policji, jedna suka jeździ tylko w nocy, a informacje, przepraszam za wulgaryzmy, które przekazałem, że jest jeden patrol, który jeździ w godzinach nocnych od poniedziałku do piątku, a dwa patrole jeżdżą w nocy, to przy rozbiciu gminy na dwie gminy i jedno miasto, to jest zero. I ci, co pojadą do Lidzbarka, jeszcze nikt nie widział i nie słyszał żeby policja w tym czasie z Lidzbarka przyjechała na jakąś interwencję. Czekamy na pomoc, żeby nie było drugiego Włodowa, od jutra a nie od kiedyś tam. Dziękuję.”
Brawa na sali.
Tomasz Kamiński Z-ca Komendanta Powiatowego Policji w Lidzbarku warmińskim „Kończąc, nie ma żadnego argumentu zgodnie z ekonomiką i celowością postępowania, żeby tę dyżurkę przywrócić...
...nie traktujemy, chcę państwa przekonać, komisariatu w Ornecie po macoszemu. To nie jest tak, że oni są ubezwłasnowolnieni, po drugie – jest jedność w komendzie powiatowej, czyli jest jedna komenda - nie ma Ornety i nie ma Lidzbarka i nigdy za naszych czasów nie było. Myślę, że o tym świadczy to, że liczba wakatów… to my mamy teraz kilka wakatów, Orneta nie ma żadnego, wszyscy pracują. To my się borykamy z kombinacją, żeby służby zapełnić w Lidzbarku a nie w Ornecie. I to nie jest tak, że… te nieszczęśliwe wydarzenia w Ornecie, tak jest od początku roku.”
I to by były reprezentacyjne głosy w powyższej sprawie, poruszające najważniejsze aspekty bezpieczęnśtwa na terenie gmin Orneta i Lubomino; mija się bowiem z celem cytowania wszystkich i w całości wypowiedzi.
Warto by tu jeszcze zwrócić uwagę na problem monitoringu w Ornecie. A nie wygląda to zbyt rózowo.
Na drogach wjazdowych ustawiono znaki informujące, że miejscowość jest monitorowana. Od kuchni - że się tak wyrażę - przedstawia się to tak: jedną kamerę zainstalowano na ratuszu miejskim i działa ona tylko w czasie pracy urzędu, czyli od siódmej trzydzieści do pietnastej trzydzieści, od poniedziałku do piątku. Drugą umieszczono w parku w centrum miasta naprzeciw fontanny w kształcie smoka. Kamera jest nieruchoma i wiele osób wie, jak się ustawić, żeby nie znależć się w kącie widzenia tejże, pijąc chociażby piwo. Miejscowa władza doskonale zdaje sobie sprawę z mankamentów tego monitoringu i ostatni burmistrz Ireneusz Popiel próbował temu przeciwdziałać. Tyle że chciał to zrobić za pieniądże nie miasta, a prywatnych przedsiębiorców. Zoorganizował z nimi spotkanie. Rzecz jasna ci nie zamierzali łożyć własnych pieniędzy na ten wspólny, szczytny cel i projekt umarł śmiercią naturalną.
Przewodniczący Rady Miejskiej Józef Uzar zapowiada powrót do debaty dziewiątego kwietnia.